Żyjemy w czasach w których wykształcenie stało się niepisanym obowiązkiem. Rodzice wywierają na swoich podopiecznych coraz większy nacisk pod tym względem. Nieświadome pociechy spędzają na początku ogromne ilości czasu ucząc się takich elementów jak co jest stolicą Burkinafaso czy budowy paciorkowca. Nie przekłada się to jednak na ich późniejszą karierę zawodową. Mało który z rodziców wie o tym że przewiduje na rok 2020 że ponad połowa osób szukających pracę będzie miała tytuł magistra. Tak ogromnego zasobu potencjału ludzkiego nie jest w stanie wykorzystań nasza gospodarka. Najbardziej niepokojące w tym jest to że młodzież rozpoczynająca edukację wyższą w tym momencie, już za 5-6 lat zrozumie iż część z nich będzie zmuszona do sprzątania ulic bądź migracji za granicę. Tak działa system społeczny który jest nam wpajany na każdym etapie życia: w domu, szkołach, pracach. Nie każdy jednak musi się na to godzić. Wybitniejsze jednostki pokonają te przeciwności z łatwością, inni wykorzystają znajomości, jeszcze innie założą własne działalności. Co mają jednak zrobić osoby które nie będą miały takiej okazji? Istnieje na pewno wiele rozwiązań tego stanu rzeczy, ja osobiście proponuje jedno: samorozwój! Nieustanna nauka nowych umiejętności miękkich: umiejętności sprzedaży, motywacji wewnętrznej, samodyscypliny, negocjacji bądź wielu innych. Permanentne stawianie sobie celów i stawanie się coraz lepszą wersją samego siebie. To takie społeczeństwo chciałbym widzieć w 2020, a nie społeczeństwo w którym Pan/Pani magister biega z miotłą po ulicy.